środa, 31 października 2012

Ciasto limonkowe

Ciasto limonkowe
Pisząc o tarcie brokułowej, wspomniałam że już wkrótce przepis jak wykorzystać dużą ilość ilość białek. Jest sporo przepisów, w których używa się samych żółtek, a pomysłu na wykorzystanie białek brak (nie każdy lubi bezy - np. taki Alastor nie lubi). Ponieważ nie lubię marnować jedzenia, ucieszyłam się kiedy trafiłam na przepis na torta agli albumi. Wprowadziłam kilka modyfikacji - przepis sprawdził się w wersji z 4 i 5 białkami (czyli tyle ile zazwyczaj mi zostaje). Zasada była prosta - na 1 białko 50 g mąki i 30 g cukru.

Sofroniusz z ciastem :)
Składniki na tortownicę o średnicy 23 cm:

5 białek
250 g mąki pszennej
150 g drobnego cukru
100 g masła
75 ml mleka (na 4 białka dałam 50 ml)
sok i skórka z 1 limonki
łyżeczka cukru z prawdziwa wanilią lub cukru z kardamonem
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Masło rozpuścić w garnuszku uważając żeby się nie przypaliło i zostawić do ostygnięcia. Białka ubić z cukrem i cukrem z wanilią na sztywną pianę. Ostrożnie dolać chłodne masło, mleko i sok z limonki i delikatnie wymieszać. Stopniowo dodawać pozostałe składniki cały czas powoli mieszając aż do uzyskania gładkiego ciasta.
Spód formy wyłożyć papierem do pieczenia lub folia aluminiową. Moja forma jest teflonowa, więc nie było konieczności smarowania masłem, jednak jeśli nie macie takiej formy jak moja, trzeba dodatkowo wysmarować masłem i wysypać maka lu bułka tartą. Ostrożnie przelać ciasto do formy. Piec w piekarniku rozgrzanym do temperatury 180 stopni ok. 35-40 minut (lub metodą suchego patyczka). Upieczone ciasto wspaniale pachnie limonką, jest delikatne i puszyste.


wtorek, 30 października 2012

Tarta brokułowa

Znów pora na rozgrzewający jesienny przepis. Podczas sobotniego spaceru na Plac Imbramowski (te spacery za niedługo staną się tradycją, aż strach pomyśleć co będzie zimą - zimo, ślisko, a iść trzeba :) kupiliśmy cudnego, ciemnozielonego brokuła. Piękne warzywo zasłużyło sobie na los lepszy, niż bycie dodatkiem do obiadu. Wystąpił w roli głównej w tarcie inspirowanej tartą "lotaryńską" z Botaniki. W zasadzie niewiele miała wspólnego z prawdziwą tartą lotaryńską, ale była pyszna - zmieniłam proporcje składników i wyszła wytrawna tarta brokułowa z boczkiem i wędzonym serem.

Tarta brokułowa

Składniki na ciasto:

220 g mąki pszennej
100 g masła zimnego, pokrojonego na kawałki
1 jajko 
szczypta soli

Składniki na farsz:

15 dkg boczku dojrzewającego
6-8 plastrów wędzonego sera (np. rolada ustrzycka)
1 brokuł
200 ml śmietanki 18%
5 żółtek
2 łyżki mleka
gałka muszkatołowa
sól, pieprz


Przygotować ciasto: składniki umieścić w robocie i na wysokich obrotach zagnieść ciasto. Kiedy utworzy kulę, jest gotowe. Zawinąć w folie spożywczą i odstawić na min. godzinę do lodówki.
Przygotować farsz: boczek usmażyć na suchej teflonowej patelni na chrupiąco. Brokuły ugotować na półmiękko w osolonej wodzie. Żółtka oddzielić od białek i wymieszać ze śmietaną i mlekiem (za niedługo przepis co zrobić z taką ilością białek) i doprawić gałka, solą i pieprzem (ostrożnie z solą, boczek i ser są już słone).
Dużą formę na tartę (taka białą, z Ikei) wysmarować masłem, wylepić ciastem, spód ponakłówać widelcem. Podpiec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni aż brzegi ciasta nabiorą złotawego koloru (10-12 minut w porządnym piekarniku, w moim piekarniku 15 minut ;). Na podpieczone ciasto wyłożyć nadzienie: najpierw warstewkę boczku, potem plastry sera, na nich brokuły. Wszystko zalać masa jajeczno-śmietanową (starając się nie oblać za bardzo brokułów, tylko wlać masę pomiędzy nie). Piec aż masa się zetnie (jakieś 30-40 minut - zależny od piekarnika). Najlepiej podawać z sałatą z musztardowym winegretem.


poniedziałek, 29 października 2012

Kruche ciasteczka limonkowe

Są takie dni, jak ostatnie, gdy nie chce się nawet wyścibić nosa spoza koca. Z Karolą od przyjścia z pracy gniazdujemy w założonym przez nas obozie z kocyków, z którego nie zamierzamy pewnie już dzisiaj wychodzić ;)

Nie wyobrażam sobie takiego bronienia się przed zimnem bez odpowiednich zapasów.

Czas wreszcie na przepis, który jest mój, a nie dotyczy alkoholi ;)

Poniżej przepis na kruche ciasteczka limonkowe.
Kruche ciastka limonkowe

Składniki (porcja na 25 ciasteczek):

 200 gram mąki pszennej
1 jajko
100 gram cukru
pół kostki masła
łyżeczka cukru waniliowego
szczypta kardamonu (ponieważ używam kardamonu rzadko, zdecydowałem się spróbować cukru z wanilią i kardamonem, efekt jest zupełnie zadowalający)
skórka i sok z całej limonki

Wszystkie składniki umieścić w robocie kuchennym. Ciasto zagnieść bardzo szybko, najlepiej pulsacyjnie na wysokich obrotach. Jest gotowe kiedy konsystencja jest jednolita - powinno utworzyć jednolitą kulę, intensywnie pachnącą masłem i limonką.

Gotowe ciasto uformować w wałek, zawinąć w folię i odłożyć do lodówki na min. godzinę.

Po wyciągnięciu odcinać z wałka ciasteczka grube na ok. pół centymetra. Ciastka ułożyć na blachę przykrytą papierem do pieczenia. Rozgrzać piekarnik do 180 stopni Celsjusza. Piec ok. 15 - 20 minut (aż spody ciastek się zezłocą).

Smacznego i nie nakruszyć do łóżka :)
Smakowite Prezenty

niedziela, 28 października 2012

Drink szarlotka

Mamy październik a za oknem zima na całego. Ujemna temperatura, wszystko przykryte śniegiem. Lepiej zostać w taką pogodę w domu.

Czas więc na kolejną alkoholową propozycję na chłodne wieczory.

Proponowany napój idealnie nada się na imprezy w długie zimowe noce, gdyż jest połączeniem koktajlu z rozgrzewającą mocą wódki-żubrówki i cynamonu.

Skoro to pierwszy drink typu koktajlowego na blogu, to wypada dodać parę słów wstępu.

Koktajl w kieliszku martini podaje się zawsze bez lodu,  co oznacza, iż zarazem szkło, jak i składniki drinka należy schłodzić. Takiego drinka należy pić od razu po przelaniu do kieliszka koktajlowego, gdy jest wciąż zimny.

Kieliszek trzymamy za nóżkę, by uniknąć ogrzana składników koktajlu.

Do sporządzenia napoju użyto wódki żubrówki - jednego z najbardziej rozpoznawalnych polskich alkoholi.

Żubrówka jest znana od co najmniej XVII wieku. W 1926 r. Polmos opracował sposób masowej produkcji żubrówki, której znak towarowy został zarejestrowany. Charakterystyki kolor i smak wódki pochodzi wyłącznie z umieszczonego (co jest jej znakiem rozpoznawczym) źdźbła trawy żubrowej, czyli  turówki wonnej, rosnącej w Puszczy Białowieskiej.

Pewnie każdy zna smak żubrówki z sokiem jabłkowym. Poniżej propozycja nieco elegantszego podania.


Składniki:
150 ml soku jabłkowego
40 ml żubrówki
cynamon
skórka z jabłka do dekoracji

Sok i żubrówkę wlać do shakera wypełnionego lodem i energicznie wstrząsnąć. Przelać do kieliszka typu martini udekorowanego krustarandem z cukru-kryształu (jak dobrze zrobić krustarandy z różnych składników będzie szczegółowo w jednym z nadchodzących wpisów). Na górę drinka wsypać szczyptę cynamonu. Udekorować skórką z jabłka.

Na zdrowie!
Potrawy rozgrzewające

sobota, 27 października 2012

Makaron z wędzonym łososiem

Jest tak zimno, że nie chce się ani wychodzić, ani stać przy kuchni. Najchętniej całą aktywność ograniczyłabym do czytania i popijania herbaty pod kocem. Niestety, nie da się, dlatego dziś przepis dla ogarniętych podobnym do mojego nastrojem. Szybki i bardzo prosty makaron z wędzonym łososiem (podobny do tego przepisu, tylko jeszcze prostszy).

Makaron z wędzonym łososiem

Składniki na 2 porcje:

15 dkg wędzonego łososia
200 ml śmietany 30%
pół paczki makaronu (świderki pełnoziarniste)
łyżka siekanego świeżego koperku
łyżka dziurgasa, opcjonalnie można dodać trochę mozarelli
łyżka masła
skórka i sok z cytryny
gałka muszkatołowa
sól, pieprz

Nastawić wodę na makaron. Zanim się ugotuje, przygotować łososia - jeśli jest w płacie, pokroić na plastry, jeśli w plasterkach, podzielić na mniejsze kawałki i przesmażyć na maśle. Kiedy lekko zbrązowieje, dodać śmietanę i ser i podgrzewać aż lekko zawrze i zgęstnieje. W międzyczasie woda powinna się zagotować, ugotować makaron al dente wg. przepisu na opakowaniu. Doprawić sos koperkiem, skórką i sokiem z z cytryny, gałką muszkatołową oraz solą i pieprzem. Kiedy makaron będzie gotowy, odcedzić (zachowując kilka łyżek wody), dodać do sosu, podlać zachowana wodą, dobrze wymieszać (ciągle na ogniu) i już można podawać.


czwartek, 25 października 2012

Musaka

Coraz ciemniej, coraz zimniej. Czas na rozgrzewające, sycące jedzenie. Takie jak musaka. Pyszne połączenie mięsa, bakłażana i ziemniaków doprawione lekko cynamonem, który nadaje specyficznego "ciepłego" smaku.

Musaka

Składniki (na 3 solidne porcje):

pół kilo wołowego mięsa mielonego (zwykle wybieram wołowe gulaszowe i proszę o zmielenie na miejscu)
5 malutkich bakłażanów (takich po ok. 10 cm długości) lub 1 spory
3-4 średnie ziemniaki
puszka pomidorów pellati
4-5 łyżek startego sera (u mnie dziurgas)
szklanka mleka
1 czubata łyżka masła
1 czubata łyżka mąki
ząbek czosnku
pół łyżeczki cynamonu
pół łyżeczki oregano
gałka muszkatołowa
sól, pieprz
oliwa
masło do wysmarowania naczynia do zapiekania

Przygotować bakłażana: pokroić na plastry grubości ok. 0,5 cm (lepiej kupić malutkie jeśli są dostępne, podłużne plastry lepiej układają się w naczyniu do zapiekania), jeśli trzeba, posolić i odczekać żeby puściły sok (ale już pisałam, że od kilku lat nie widziałam w sprzedaży gorzkiej odmiany bakłażana). Ponieważ nie chciałam ociekającego tłuszczem bakłażana (a chłonie jak gąbka, dowolną ilość), posmarowałam plastry z oby stron oliwą przy pomocy pędzelka. Tak przygotowane plastry smażyć na suchej teflonowej patelni na brązowo. Gotowe odstawić, będą potrzebne później. W międzyczasie podgotować obrane i pokrojone w plastry ok. 0,5 cm ziemniaki. Wystarczy na półmiękko, spokojnie dojdą w czasie pieczenia.
Z mleka, mąki i masła przygotować beszamel (może być np. z tego przepisu). Sos powinien być raczej rzadki, dzięki temu podczas zapiekania utworzy delikatną piankę.
Przygotować mięsne ragout: czosnek posiekać drobniutko, przysmażyć na złoto na oliwie, dodać mięso i smażyć na brązowo. następnie dodać pomidory i odparować aż sos zgęstnieje do konsystencji syropu, doprawić cynamonem, oregano, solą i pieprzem.
Naczynie do zapiekania wysmarować masłem i układać warstwy: bakłażan (lekko osolić), ziemniaki, mięsne ragout, jeszcze raz bakłażan, sos beszamelowy, ser. Piekarnik rozgrzać do temperatury 180 stopni i piec musakę aż ser się przyrumieni - ok. 40-50 minut. Musaka najlepsza jest na następny dzień. Wtedy też najlepiej się kroi - na zdjęciach widać, że moja jest troszkę "rozpadnięta" - była krojona i fotografowana w dniu upieczenia.


W roli glownej - BAKŁAŻAN Potrawy rozgrzewające

środa, 24 października 2012

Drink na gorąco z likierem Baileys

Pogoda za oknem nie zachęca do przygotowywania zimnych drinków.

Czas więc poeksperymentować z drinkami na ciepło.

W drinku użyto likieru Baileys. To jeden z popularniejszych likierów świata. Jego receptura opiera się na śmietanie i irlandzkiej whisky. Zgodnie z informacją producenta, mleko potrzebne do produkcji likieru pochodzi wyłącznie od około 40 tys. wyselekcjonowanych krów, hodowanych na 1,5 tys. irlandzkich farm.

Jako ciekawostkę można wskazać, iż likier został wyprodukowany dopiero w 1974 r. Zyskał w krótkim czasie tak wielką popularność, iż Irlandia była zmuszona zacząć importować produkty mleczarskie, gdyż w krótkim czasie ponad połowa rodzimych zapasów była zużywana na produkcję likieru. Ciekawa metoda na poradzenie sobie z kwotami mlecznymi ;)

Mleczny drink na gorąco

Składniki:
150 ml ciepłego, niegorącego mleka
20ml likieru Baileys
20ml wódki orzechowej
cynamon do dekoracji

Przygotowanie drinka jest bardzo proste. Wszystkie składniki przelać do shakera i krótko wstrząsnąć. Przelać do szklanki do kawy po irlandzku i udekorować odrobiną cynamonu.

Potrawy rozgrzewające

środa, 17 października 2012

Mojito (klasyczne)

Swój pierwszy wpis poświęcę jednemu z klasycznych drinków - mojito.

W naszym przepisie użyliśmy rumu Bacardi Superior - znanego większości jako rum z nietoperzem.  To klarowny, przejrzysty biały rum o niepowtarzalnym smaku i subtelnym zapachu. Powstał w 1862 roku, a produkowany jest według tej samej receptury do dzisiaj.

Prababką mojito jest znana mniej więcej już od XVI w. tafia - rum produkowany z trzciny cukrowej prymitywnymi metodami, niepoddawany leżakowaniu - pita przez karaibskich korsarzy z cytryną i miętą. Wraz z powstaniem prawdziwego rumu, dzięki rozwojowi technik destylacji, powstało i mojito.

Drink ten spopularyzował Ernest Hemingway, który pijał go w jednym z najsłynniejszych dziś barów świata - La Bodeguita del Medio w Hawanie.

Na marginesie: drink ten idealnie komponuje się z kreolskimi przepisami na wieprzowinę, które może kiedyś pojawią się na naszym blogu :)


Składniki:

40 ml jasnego rumu (u nas Bacardi Superior)
3 ćwiartki limonki
garść liści mięty
cukier trzcinowy
woda gazowana 
lód

Do dużej szklanki (najlepiej typu collins) wrzucić 2 ćwiartki limonki i miętę. Ugnieść wszystko tłuczkiem barmańskim (póki nie zdobyliśmy tego cuda korzystaliśmy z końcówki drewnianej łyżki :P) aż poczujemy wyraźny zapach mięty.

Dodać cukier. Nie należy dodawać cukru przed ubijaniem -  w trakcie mieszania rozpuści się, jeżeli dodamy go od razu pochłonie zapach limonki.

Wszystko dopełnić dużą ilością lodu.

Do szklanki wlać rum i wodę gazowaną - lepiej unikać wody wysokozmineralizowanej, ponieważ posiada zazwyczaj własny smak, który dominuje w drinku.

Wszystko dobrze zamieszać długą łyżką lub dodać do drinka mieszadełko.

Szklankę udekorować pozostałą ćwiartką limonki.

Salud!

wtorek, 16 października 2012

Risotto z podgrzybkami

Dostaliśmy świeże podgrzybki. Duuuużo podgrzybków. Większość przerobiliśmy na zupę. Z części zaimprowizowałam risotto. Bardzo dawno nie robiłam risotta, a to świetne jedzenie na jesień - kremowe i rozgrzewające. Tym razem zrobiłam na odwrót - ryż dodałam do bazy smakowej. Jedno z nielicznych dań, w których jestem w stanie znieść cebulę.

Risotto z podgrzybkami

Składniki na 2 porcje

 ok. 30 dkg świeżych podgrzybków (dałam tylko kapelusze, nóżki poszły do zupy)
1 szalotka
5 dkg boczku dojrzewającego
1 szklanka ryżu arborio (200 ml)
500 ml bulionu warzywnego
50 ml białego wytrawnego wina
1 czubata łyżka masła
1 ząbek czosnku
1 łyżka tartego parmezanu
1 łyżeczka świeżego siekanego rozmarynu
sól, pieprz

Grzyby oczyścić, pokroić w plastry. Plastry boczku pokroić na kawałki szerokości ok. 1 cm. Szalotkę i czosnek posiekać bardzo drobno i zeszklić na maśle, następnie dodać grzyby i boczek i smażyć na średnim ogniu 5 minut. Po tym czasie dosypać ryż i smażyć ciągle mieszając aż ryż stanie się szklisty. Podlać białym winem i, ciągle mieszając, odparować. Dolewać po kilka łyżek bulionu i odparowywać mieszając aż ryż będzie miękki i powstanie kremowa emulsja. Pod sam koniec dodać parmezan i rozmaryn, doprawić. Można dodać jeszcze łyżeczkę masła (ja tego nie zrobiłam, risotto i bez tego było odpowiednio kremowe i maślane). Podawać ze startym parmezanem.

czwartek, 11 października 2012

Spaghetti z suszonymi pomidorami i boczkiem

Myślę, że pora na powrót do prostoty. Tym razem bardzo szybkie danie, idealne na kolację na ciepło lub żeby zabrać do pracy, do odgrzania. Proste składniki, idealne połączenie.

Spaghetti z suszonymi pomidorami i boczkiem
Składniki na porcję dla 2 osób:

250 g pełnoziarnistego spaghetti
8 suszonych pomidorów 
100 g boczku (pomieszałam "duński" i dojrzewający)
garść świeżej bazylii
ząbek czosnku
2 łyżki startego parmezanu
sól, pieprz
2 łyżki oliwy

Drobno posiekać czosnek i przesmażyć go na oliwie. Pomidory i boczek pokroić w paski, bazylię posiekać. Gdy czosnek będzie złotobrązowy, dodać pomidory i boczek i smażyć aż boczek ładnie zbrązowieje. W międzyczasie ugotować spaghetti al dente zgodnie z przepisem na opakowaniu. Dodać spaghetti do pomidorów i boczku, doprawić solą pieprzem i bazylią. Dokładnie wymieszać. Podawać posypane parmezanem.




wtorek, 9 października 2012

Zupa dyniowa

Kiedy rano wychodzę do pracy, świeci słońce, ale jest zimno, kiedy wracam jest już ciemnawo. Pora na słoneczną, rozgrzewającą zupę dyniową. Podobnie jak pieczoną dynię, robię ją w kilku wariantach smakowych. Tym razem padło na chili i rozmaryn. A tu znajdziecie zdjęcia Sofroniusza polującego na dynię.



Składniki na 4 spore porcje

Pół dyni (cała ważyła 3 kg)
ok. 700-800 ml bulionu wołowego (równie dobra wychodzi z warzywnego)
2 spore marchewki (można użyć tych z bulionu)
duży ząbek czosnku
pół papryczki chili (bez pestek i błonek)
łyżeczka siekanego rozmarynu
sól, pieprz
oliwa, masło
jogurt grecki (ok. łyżka na porcję)
słodka papryka w proszku
grzanki

Przygotować dynię: usunąć pestki, obrać i pokroić na nieduże kawałki (ok. 2 na 2 cm). Można upiec z dodatkiem rozmarynu, chili i oliwy, zupa będzie jeszcze lepsza (piec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni ok. 30 minut). Marchew pokroić na kawałki tej samej wielkości. Czosnek, rozmaryn i chili posiekać drobno (jeśli, tak jak ja, nosicie soczewki, uważajcie z chili - najlepiej krójcie w rękawiczkach, żeby ostry sok nie wżarł się w skórę, jeśli dotkniecie takim palcem oka, będzie bolało). W rondlu z głębokim dnem rozgrzać 2 łyżki oliwy i przesmażyć czosnek, chili i rozmaryn. Dodać pokrojona dynię i marchew, zalać bulionem (zdjąć z gazu, żeby nie pryskało), gotować ok. 25-30 minut, aż warzywa będą miękkie. Przestudzić i zmiksować. Doprawić solą i pieprzem - uważać, jeśli bulion był dobrze doprawiony, łatwo można przesadzić. Można zabielić już na tym etapie, ale ponieważ zdarza mi się zamrażać tę zupę, zabielam ja dopiero na talerzu (zupy kremy świetnie się mrożą, ale zwykle podczas rozmrażania zabielacz się rozwarstwia).
Podawać z grzankami z białego pieczywa, kleksem jogurtu i odrobiną mielonej słodkiej papryki.
Dyniowe przysmaki Potrawy rozgrzewające

niedziela, 7 października 2012

Smażone krewetki

W ostatnim wpisie pisałam o ładnej pogodzie. Chyba zapeszyłam, w Krakowie lało calutki dzień. Spróbuję naprawić co zepsułam, tym razem bardzo słoneczne danie, smażone krewetki. Ten przepis to wypadkowa klasycznego przepisu na krewetki w winie i naszych upodobań - ja nie przepadam za smażoną cebulą (dymką i szalotką też), a Michał nie lubi pietruszki. Jedno pominęłam, drugie zastąpiłam kolendrą. Porcja 24 sztuki starcza na przystawkę dla dwóch osób, gdybym dodała makaron, np. spaghetti, byłoby pełne danie obiadowe.
To było moje drugie podejście do krewetek, za pierwszym razem były niejadalne - gumowate i kiepsko przyprawione. Tym bardziej jestem dumna z tego, że tym razem wyszło mi "jak w knajpie". Użyłam mrożonych, obgotowanych i obranych krewetek. Obdzieranie z pancerzyków nie jest na moje nerwy.



Składniki:

1 opakowanie krewetek black tiger (24 sztuki)
1/3 pęczka kolendry
1 duży ząbek czosnku
pół papryczki chili (bez pestek i błonek)
50 ml białego wytrawnego wina
2 łyżki masła
łyżka oliwy
sól, pieprz
limonka lub cytryna

Krewetki rozmrozić na sicie - żeby obciekło jak najwięcej płynu i sprawdzić czy ciemne żyłki zostały dokładnie usunięte (nie będę siliła się na porady jak usunąć pancerzyk skoro a) nigdy tego nie robiłam b) już przyznałam się, że chyba nie byłabym w stanie). Czosnek, chili i kolendrę posiekać. Na patelni mocno rozgrzać tłuszcz (ważne żeby była to mieszanka masła i oliwy - masło nada krewetkom jeszcze delikatniejszy smak, a dzięki oliwie będzie można rozgrzać tłuszcz do wyższej temperatury, to ważne, krewetki powinny smażyć się w bardzo wysokiej temperaturze, inaczej zrobią się gumowate) i przesmażyć czosnek i chili. Kiedy zaczną intensywnie pachnieć, dodać krewetki i smażyć na mocnym ogniu 5-7 minut, cały czas mieszając. Na ok. minutę przed końcem smażenia dolać wino, akurat tyle potrzeba żeby utworzył się pyszny sos. Gotowe krewetki posypać kolendrą, bardzo delikatnie doprawić solą i pieprzem (dosłownie szczyptą soli - żeby nie zabić słodkawego posmaku mięsa i sosu) i wymieszać. Ja dodałam kolendrę kilkanaście sekund przed końcem smażenia, dzięki temu oddała więcej aromatu i troszkę zmiękła, ale nie straciła koloru i świeżości. Podawać z bagietką i cząstkami limonki lub cytryny. Sos wybierany z talerza bagietką to jedna z lepszych rzeczy, jakie ostatnio jadłam.


Sprawdzone menu na imprezy!

sobota, 6 października 2012

Łosoś z brokułami w sosie kaparowo-cytrynowym i zmiany na blogu :)

Choć ostatnie dni były piękne, to czuję, że zrobiło się chłodniej, a wszędzie pełno spadających liście. Pora na jesienne jedzenie. Na przykład na łososia w gęstym, aromatycznym maślanym sosie. Chodził za mną od kilku tygodni, ale nie miałam nawet chwili na przygotowanie czegoś bardzo skomplikowanego. To idealna potrawa żeby coś uczcić. A mamy znakomitą okazję do świętowania. W poprzednim wpisie wspominałam, że zdawałam bardzo ważny egzamin. Zdałam, teraz świętujemy (trochę na zapas), bo przede mną trzy bardzo ciężkie, wypełnione nauka lata. Sama nie wiem czemu tak bardzo się cieszę :) 
Przy okazji zmieniłam nazwę bloga i założyłam profil na facebooku. Oczywiście zapraszam do lubienia :)



Składniki na 4 porcje:

ok. 500 g fileta z łososia ze skórą
1 duży brokuł
150 ml śmietanki 30%
50 ml białego wytrawnego wina
łyżka kaparów z zalewy
sok i skórka z połowy cytryny
łyżka startego parmezanu
3 łyżki masła
łyżka oliwy
ok. 3 łyżki mąki
sól, pieprz

Łososia opłukać, osuszyć, ja dodatkowo oczyściłam skórę z łusek. Akurat miałam 2 filety po ok. 250 g, więc każdy podzieliłam na 4 kawałki. Na patelni rozgrzać masło z oliwą. Dzięki dodatkowi oliwy masło wytrzyma zdecydowanie wyższą temperaturę, a trzeba bardzo uważać żeby go nie przypalić, bo będzie podstawą sosu (jeśli się przypali, trzeba będzie użyć świeżego masła i sos nie będzie taki smaczny). Kawałki ryby obtaczać w mące doprawionej solą i pieprzem i smażyć na tłuszczu na brązowo z każdej strony, zaczynając od strony ze skórą.
W międzyczasie brokuła umyć, podzielić na różyczki i ugotować w osolonej wodzie.
Po usmażeniu łososia z pozostałego na patelni tłuszczu usunąć jak najwięcej przysmażonych drobinek, zdjąć z gazu, wlać śmietanę, wino, sok z cytryny, dodać kapary, skórkę cytrynową oraz ser i podgrzewać na wolnym ogniu ciągle mieszając aż zagotuje się i powstanie kremowy sos. Będzie to trwało dosłownie kilka minut, więc łosoś i brokuły nie wystygną.
Na talerzu ułożyć brokuła i łososia i skropić sosem. Można podawać z ryżem, opiekanymi ziemniaczkami lub białym pieczywem (i oczywiście z winem, którego użyliśmy do sosu).



poniedziałek, 1 października 2012

Pseudo-sernikowa tarta z figami

Wracam po przerwie. Miałam bardzo pracowity urlop - w sobotę był ważny egzamin. Jutro okaże się czy mam powody do świętowania, a na razie cieszę się wolnym czasem i "odkurzam" wszystkie te rzeczy, które musiałam porzucić na ostatnie dwa tygodnie. Znów udało mi się kupić piękne figi. Tym razem zdecydowałam, że zrobię je na słodko. W internecie jest mnóstwo przepisów na tarty z figami i serem ricotta. Niestety, jeśli chodzi o ten rodzaj sera, akceptuję tylko twardą, słonawą ricottę w bloku. Produkt kubeczkowy jest dla mnie nie jadalny - ma posmak, który określam jako "wapniowy". Ponieważ, moim zdaniem, gotowanie polega na znalezieniu takiej modyfikacji przepisu, która trafi w nasz smak, zdecydowałam się użyć uwielbianego przez mnie sera białego.


Składniki:

Ciasto:

1,5 szklanki mąki
pół kostki zimnego masła pokrojonego z nieduże kawałki
0,5 szklanki cukru
1 jajko
pół opakowania cukru z wanilią i kardamonem

Masa serowa:

450 g tłustego sera białego
3-4 łyżki miodu
150 ml śmietanki 30%
1 jajko

6-7 świeżych fig pokrojonych w ósemki (w zależności od wielkości formy)

Składniki ciasta umieścić w robocie kuchennym, krótko zmiksować na wysokich obrotach. Kiedy ciasto zacznie tworzyć kulę, wyjąć z robota, zawinąć w folę i zostawić w lodówce na minimum godzinę. Formę na tartę wyłożyć papierem do pieczenia lub wysmarować dokładnie masłem i wylepić ciastem, ponakłuwać widelcem i podłożyć do lodówki na 10-20 minut. 
Przygotować masę serową: wszystkie składniki zmiksować w robocie na gładka masę. Powinna być dość płynna, w razie potrzeby można dodać więcej śmietanki.
Ciasto podpiec w temperaturze 180 stopni 15-20 minut. Wyłożyć krem serowy, wyrównać powierzchnię i ułożyć kawałki fig. Na moją dużą formę z Ikei weszło ok. 7 fig, gdybym układała nieco "ciaśniej", 8 byłoby w sam raz. Zapiekać jeszcze ok. 40 minut - aż masa serowa się zetnie, a figi puszczą sok. (na pierwszym zdjęciu poniżej tarta przez włożeniem do pieca)



Sprawdzone menu na imprezy!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...