niedziela, 21 kwietnia 2013

Smakołyki - nowe menu i śniadania

Smakołyki to ważne miejsce dla każdego studenta, którego jeszcze nie zesłali na kampus. Więc kiedy wyczytaliśmy, że mają nowe menu, szybko wybraliśmy się sprawdzić co i jak. Naszym zdaniem zmiany były raczej niewielkie. Trochę podniesiono ceny, do głównej karty dodano kilka dań i wprowadzono 3 lub 4 makarony. Ale do rzeczy, czyli do potraw.
 
Smakołyki
(zdjęcie z funpage'u na portalu Facebook)
Tym razem skusiłam się na nowość - zupę grzybową z łazankami. W ładnie pachnącej, jasnobrązowej zupie pływały spore, całkiem foremne kawałki grzybów, łazanki były nierozgotowane, całość obficie posypano pietruszką. Trochę przeszkadzały dość duże kawałki cebuli pływające razem z grzybami, ale ostatecznie zupa na plus - jak domowa. Jako drugie danie zamówiłam pierogi chłopskie. To chyba również nowość (a przynajmniej wcześniej nie zarejestrowałam ich w menu). Jak na niedomowe pierogi ciasto było dość cienkie, nie kluchowate, nadzienie okazało się być "jak do ruskich" wzbogaconym o kawałki boczku i kiełbasy. Do tego smażona cebula i kleks śmietany na talerzu i kefir w szklance. Moim zdaniem pierogi z średniego niższego poziomu knajpianego, czyli nie są niesmaczne, ale raczej niewarte zapamiętania (chociaż z drugiej strony, czego chcieć za tę cenę).
Alastor zamówił cordon bleu - również jedną z nowości w menu a do tego fasolkę szparagową z bułką tartą. Fasolka została podana na zimno. Nie jestem pewna czy to dobry pomysł. Sam cordon bleu był przyzwoity - kawałek mięsa wieprzowego a w środku szynka i ser, żadnej wielkiej filozofii czy niezapomnianego smaku.
W Smakołykach na antresoli stoi fortepian, tym razem ktoś na nim brzdąkał. "Brzdąkał" to najwłaściwsze określenie.

Kilka dni później wybraliśmy się na śniadanie. Zamówiłam śniadanie angielskie, a Alastor polskie.
Dostałam maciupka miseczkę fasolki w sosie pomidorowym (trochę jak fasolka po bretońsku bez mięsa), dwa jajka sadzone, 3 plastry bekonu, 2 kiełbaski (były cienkie i długie, ale w smaku najbardziej przypominały białą kiełbasę), grillowany pomidor, pieczywo, masło i duży kubek kawy lub imbryczek herbaty.  Trzy ostatnie produkty wchodzą w skład wszystkich zestawów.
Żółtko jajek było w środku nie do końca ścięte - ja takie lubię, ale znam osoby, które nie przełkną tak usmażonego jajka. Może więc warto pytać jakie jajko kto woli. No i mogłyby być nieco cieplejsze, bo miałam wrażenie, że poczekały chwile zanim trafiły na mój talerz. Z kolei bekon był dla mnie za mało wysmażony, kiełbaski smakowały jak biała kiełbasa (ale przynajmniej były gorące). Pomidor był niejadalny - przekrojony na pół zimowy pomidor lekko podpieczony z jednej strony to nie jest dobry pomysł. Pieczywo było bardzo takie sobie - zwykły sklepowy "chleb" z poprzedniego dnia.
Zgodnie z opisem w skład śniadania polskiego powinien wchodzić twarożek. Zamiast niego (chyba) Alastor dostał drugie, oprócz "przysługującego" zgodnie z opisem, jajko - tutaj obsługa zapytała jak ugotować. Do tego kilka kawałków nienazwanego żółtego sera, kilka plasterków szynki, zimowy pomidor i szklarniowy ogórek.
Niewątpliwą zaletą śniadań w Smakołykach jest cena - odpowiednio 15 i 12 zł razem z kawą/herbatą. Zestawy są również dość obfite - głodne osoby najadły się do syta. Niestety, z jakością i smakiem składników jest gorzej.
Podsumowując, pomimo podniesienia cen, w dalszym ciągu jest tanio. Jakość nie zmieniła się ani na plus, ani na minus. W dalszym ciągu oceniamy na studenckie 4/5. W Krakowie nie ma w tej chwili lepszej stołówki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...