Często bywamy w okolicach Biprostalu. Jest tam dobrze schowana tawerna grecka Hellada. W końcu postanowiliśmy odwiedzić to miejsce. Wystrój nie przyciąga uwagi (albo jak kto woli, nie odciąga uwagi od jedzenia), jasne ściany, niebieskie poduszki, regał z butelkami i trochę zdjęć z widoczkami Grecji. Dostaliśmy czekadełko - smaczne duże zielone oliwki.
Hellada Grecka Tawerna Kraków (foto z funpape'a na facebooku: https://www.facebook.com/TawernaHellada?fref=ts) |
Ponieważ nie byłam specjalnie głodna, zdecydowałam się na sałatkę Spanakosalata me tyri (18 zł). Zgodnie z opisem to sałatka ze szpinaku, buraczków i smażonej fety. Rzeczywistość odbiegła trochę od moich wyobrażeń, zgodnie z którymi powinnam dostać górę świeżych listków szpinaku ze smażoną fetą i buraczkami. Moja wina, nie dopytałam. Zamiast tego dostałam wielki talerz, a na nim idąc od dołu: pokaźną warstwę smacznych marynowanych buraczków, górę mieszanych sałat, warstwę ciepłego duszonego szpinaku na słono, z rodzynkami, a na samym wierzchu kawałek miękkiej i delikatnej smażonej fety panierowanej w płatkach migdałowych. Do tego były jeszcze 4 malutkie grzaneczki, ale chyba bardziej do ozdoby, bo bardzo szybko rozmiękły w sosie z buraczków. Poza tym, że musiałam wydłubywać rodzynki, sałatka bardzo mi smakowała. Zaskoczeniem była smażona feta, jakoś inaczej wyobrażałam sobie jej smak i konsystencję. Alastor zamówił Bifteki scharas (19 zł) - kotlet z mielonego mięsa nadziewany fetą, podawany z pieczonymi ziemniaczkami, buraczkami i sosem tzatziki. Mięso było delikatne i dobrze przyprawione, słona feta nadała mu bardzo interesujący smak, dodatki smaczne i estetyczne, danie zdecydowanie na plus. Obie porcje obfite, nie wiedząc na co się decyduje do mojej sałatki domówiłam jeszcze frytki. Moja frytkożerność została zaspokojona - porcja była duża, a frytki dobrze usmażone. Mam tylko jedna uwagę - zostały posypane suszonym oregano, które trochę nieprzyjemnie drapało w podniebienie.
Na nasze nieszczęście, zdecydowaliśmy się zamówić desery - baklawe i syko phyllo (po 10 zł każde). Baklawy ie trzeba chyba szczególnie przedstawiać - bardzo słodkie nadzienie orzechowe w cieście filo, polane miodem, na porcję składały się aż 3 kawałki, gałka lodów i pokaźna porcja prawdziwej bitej śmietany. Pyszne, ale za dużo jak na możliwości jednej osoby. Z kolei syko phyllo to podawane na ciepło pierożki z ciasta filo ze słodkim nadzieniem z fig (zgodnie z opisem w nadzieniu powinny być też inne owoce, ale w smaku wyczułam tylko figi) też polane miodem i podane z bitą śmietaną. Też trzy sztuki. Też bardzo smaczne - cienkie, chrupiące płatki ciasta w połączeniu z mazistym słodkim nadzieniem, to połączenie jest zdecydowanie trafione. Też za dużo. Nie dałam rady, zostawiłam pół ostatniego pierożka.
Podsumowując, dwie osoby za danie główne z deserem i napojami zapłaciły 69 zł. Obsługa miła sprawna, jedzenie dobre, zaskakująco spore porcje i nienachalne otoczenie - nasza ocena 4,5/5 w kategorii knajpki na obiad po niedzielnym spacerze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz